Definicja nałogu i jego rodzaje
Samo określenie „narkomania” pochodzi od greckich słów „narke” – odurzenie i „mania” – szaleństwo i oznacza chorobliwy, nieprzeparty pociąg do przyjmowania środków odurzających” (M. E. Jurczak, 1977, za: Łuczak, 2004).
Narkomania „jest to chorobliwy, nieprzeparty pociąg do przyjmowania środków odurzających. Jest to najbardziej niebezpieczna postać toksykomanii, charakteryzująca się bardzo silnie zaznaczonymi objawami zależności psychicznej i fizycznej, jak również silnymi objawami abstynencji oraz szybkim rozwojem tolerancji” (W. Rusiecki, P. Kubikowski, 1992, za: Łuczak, 2004).
W potocznym rozumieniu uzależnienie sprowadza się jedynie do wymiaru fizycznego. Dla wielu laików wyeliminowanie tego wymiaru jest równoznaczne z wyzdrowieniem. Gdyby stanowisko to było faktycznie prawdziwe, wówczas terapia sprowadzałaby się wyłącznie do odtrucia organizmu, czyli detoksykacji. Jak twierdzi Krzyżaniak (2005) uzależnieniem jest fizjologiczna i/ lub psychiczna i/ lub społeczna potrzeba, wręcz przymus zażywania substancji psychoaktywnych.
Przez uzależnienie psychiczne rozumie się stan, który powstaje w wyniku przyjmowania różnych środków uzależniających, przejawiających się różnorodnym stopniem pragnienia przyjmowania tych środków (Cekiera, 1992). Pragnienie to przemienia się w przymus, który jest tak silny, że bez przyjęcia tego środka jednostka nie jest w stanie podjąć normalnego działania (Łuczak, 2004).
Uzależnienie fizyczne jest sztucznie wytworzoną potrzebą biologiczną, fizjologiczną i nabytą. Stan organizmu zmienia cechy jego funkcjonowania, powstałe na skutek zażywania substancji psychoaktywnych (Jędrzejko, Piórkowska, 2004). Według Czesława Cekiery (1992, s. 17) „wbudowany do metabolizmu fizjologii organizmu środek uzależniający staje się odtąd niezbędny do zachowania homeostazy biologicznej”.
Uzależnienie społeczne jest bardzo silnie uzależnione od grupy, do której przystaje młoda osoba, a wtórnie od środków narkotycznych.
Przyczyny sięgania po narkotyki przez młodych ludzi
Zjawisko narkomanii i uzależnienia od narkotyków, zawiera różnorodne, wieloczynnikowe i wielopoziomowe uwarunkowania. Błędem byłoby wskazanie pojedynczych i nielicznych czynników, pomijając złożoność zjawiska. By lepiej zrozumieć proces uzależnienia, należy uwzględnić całość tych uwarunkowań.
Mówiąc o uwarunkowaniach narkomanii, zastosować się można do podziału na 4 poziomy, jakiego używa Karpowicz (2002):
- w uwarunkowaniach ogólnospołecznych, czyli makrostrukturalnych można wyodrębnić:
- cywilizację konsumpcyjno – przemysłową. Nie mogąc zrealizować ludzkiej wspólnoty, młodzież zaczęła poszukiwania realizacji swoich duchowych potrzeb w odmiennych stanach świadomości, czyli w narkotykach.
- współczesne trendy ekonomiczne i kulturowe. Nastawienie na zyski finansowe, stresujące warunki pracy, prowadzą do niepokoju, niezdrowej rywalizacji i konkurencji. Dlatego też coraz częściej zauważyć można zjawisko zażywania narkotyków w celu zwiększenia wydajności i efektywności pracy.
- wzorce kultury masowej. Wraz z przyzwoleniem społecznym, wzrostem częstości pokazywania w mediach dużej ilości zażywania substancji psychoaktywnych, można mówić o promowaniu narkotyków przez wpływ masowej kultury.
- w uwarunkowaniach mikrostrukturalnych, czyli wpływie poszczególnych grup na używanie narkotyków można wyodrębnić:
- środowisko pracy. Rodzice stają się coraz bardziej przemęczeni i zapracowani, co prowadzi do zmniejszania kontaktów i uwagi z dzieckiem. O wiele łatwiej wtedy o zerwanie wzajemnego kontaktu, a samotne dziecko poszukuje pociechy w narkotykach.
- środowisko szkolne. „Współczesna szkoła dzieli blaski i cienie cywilizacji konsumpcyjno – przemysłowej. Stanowi w pewnym sensie jej lustrzane odbicie, jak również czynnik, który przygotowuje młodego człowieka do udziału w „społecznej grze” i w „wyścigu szczurów”” (Illich, 1976; Jawłowska, 1975, za: Karpowicz, 2002).
- środowisko sąsiedzkie. Można zaryzykować stwierdzenie, iż ludzie żyją razem, a jednak osobno, są samotnym tłumem. Powstało niebezpieczne zjawisko, które w angielskiej sentencji brzmi: „my home is my castle”. Młodzi ludzie, u których trwają jeszcze naturalne mechanizmy i odruchy, dążą do zachowania i budowania więzi międzyludzkich. Grupy te powstają i spotykają się w określonych miejscach, np. w kawiarniach, pubach, klubach, miejskich dworcach. Na tych terytoriach nie istnieją jednak więzi sąsiedzkie, za to często wkraczają tam narkotyki.
- środowisko rówieśnicze. Młode jednostki spontanicznie i naturalnie dążą do psychologicznej i społecznej bliskości. Osoby, które nie mają właściwych wzorców rodzinnych, środowiskowych i społeczno – kulturowych często wybierają drugorzędne, patologiczne a nawet ułomne wartości i grupy, do których przystają.
- w uwarunkowaniach rodzinnych można wyodrębnić:
- uzależnienia w pokoleniu dziadków i rodziców;
- przemoc, zaniedbania, rozwody;
- traumy, urazy, choroby somatyczne i psychiczne;
- ubogą komunikację interpersonalną;
- wadliwe kompetencje wychowawcze
- w uwarunkowaniach indywidualnych można wyodrębnić:
- niedojrzałość emocjonalną. Może się ona przejawiać poprzez: zachwiane poczucie bezpieczeństwa, nieadekwatny obraz samego siebie, brak lub deficyt dostatecznego wglądu w samego siebie, dominację żalu, złości, poczucia winy, wstydu, lęku i strachu, oraz niedorozwoju takich uczuć, które są użyteczne przy budowaniu relacji społecznych, czyli ufności, otwartości, przyjaźni, odwagi i szacunku.
- niską samoocenę. To, w jaki sposób dana osoba się zachowuje, warunkowane jest tym, co myśli o sobie samej, kim może i pragnie być. Obraz „ja” nierozerwalnie łączy się z samooceną. To właśnie z niej wynika stopień ważności siebie dla siebie, jak również to czy człowiek sam dla siebie stanowi źródło przyjemności czy przykrości (Misiewicz, 1999). Częsta krytyka, osądzanie, ocenianie, nierealistyczne wymagania stawiane młodemu człowiekowi powodują, iż nie uczy się on budowania osobistej mocy na bazie własnych zachowań i dokonań. Cekiera wykazał w swych badaniach, iż toksykomani mieli zmniejszone poczucie własnej wartości, cechował ich brak wiary we własne siły, rezygnowali z walki i byli niezadowoleni z siebie (Cekiera, 1985, za: Misiewicz, 1999). George De Leon twierdzi, że: „niskie poczucie wartości samego siebie wyprzedza w czasie zaangażowanie w branie narkotyków” (De Leon, 2000).
- brak odporności na stres i cierpienie. Młode osoby o wiele mocniej i nieadekwatnie reagują na sytuacje trudne. W momencie, gdy nie wytworzyły konstruktywnych form radzenia sobie z napięciem i psychicznym cierpieniem, zaczynają sięgać po negatywne wzorce rodzinne, np. regulowanie emocji przy pomocy alkoholu i innych chemicznych substancji, bądź znajdują destrukcyjne inspiracje w środowisku rówieśniczym.
- negatywne przekonania na swój temat. „Młodzi ludzie, którzy uzależnili się od narkotyków, już wcześniej utrwalili negatywne przekonania i sądy na swój temat. Uwierzyli w prawdziwość swego obrazu, odbitego w krzywym zwierciadle nieracjonalnych i zaburzonych opinii opiekunów” (Bradshaw 1994; Bradshaw 1994, za: Karpowicz, 2002). Dzieciom brakuje refleksyjnego, porównawczego, zdystansowanego spojrzenia na własna osobę i dlatego część przekonań i przekazywanych sądów utrwala się na poziomie nieświadomym i pozawerbalnym. Jako młode osoby dążą do kontaktów z takimi grupami osób, które mają podobne, negatywne nastawienie. Z reguły są to osoby skrzywdzone oraz odrzucone przez rodziców i starsze pokolenie, a różne formy buntu i zachowań dewiacyjnych, jakie przyjmują (np. poprzez branie narkotyków), to manifestacja przeciwko temu odrzuceniu.
- niedostatek umiejętności interpersonalnych. Osoby, które uzależniają się od narkotyków są zwykle onieśmielone, samotne i wycofane, gdyż nie otrzymują od swych rodziców bądź opiekunów dostatecznych wzorców do budowania pozytywnych kontaktów międzyludzkich. Żyją w wewnętrznym świecie swych przeżyć i uczuć, nie dzieląc się nimi z nikim, ponieważ nie potrafią i nie chcą tego czynić. Nie należy się dziwić, że pojawiają się w nich uczucia osamotnienia, pustki a także wyobcowania, które próbują zagłuszać na imprezach i zabawach, gdzie znajdują się narkotyki i alkohol (Karpowicz, 2002).
Rodzinne mechanizmy podtrzymujące nałóg
Jeśli dziecko żyje i rozwija się w atmosferze: tolerancji i zachęty – wówczas uczy się cierpliwości i ufności, akceptacji i pochwały – zaczyna doceniać innych ludzi, uczciwości – uczy się być sprawiedliwym, poczucia bezpieczeństwa – jest ufne, przyjaźni – uczy się okazywać miłość (Kraśniewska i in., 1999). Niestety rodzice dość często robią tak by to właśnie im było dobrze i wygodnie. Z tego powodu są niekonsekwentni, zmieniają zdanie, bądź też ustępują dziecku dla świętego spokoju (tylko czyjego?). Zdarza się też tak, że bronią dziecko przed współmałżonkiem, który deklaruje inną postawę lub ma inne zdanie, usuwają wszelkie przeszkody z drogi życiowej dziecka, przez co uniemożliwiają mu konfrontację z trudnościami normalnego życia, nie doceniają możliwości, jakie posiada dziecko, podejmują za nie decyzje itd. „Jak mogą, utrudniają rozwój dziecka, a wszystko to w imię „dobra” (!)” (Moneta Malewska, 2001).
Niekonsekwencja, jaka pojawia się w rodzinach narkomanów, powoduje, że dziecko uczy się mieć lekceważący stosunek do rodziców. Zauważa bowiem, że rodzic mówi dla samego mówienia, a postawione zakazy nie muszą być spełnione. Młoda jednostka czuje się bezkarna, ale jednocześnie zagubiona, samotna i bez oparcia.
Rodzicom zdarza się również ustępować na rzecz dziecka. Jednak, jeśli ustępstwa są nagminne, wówczas młoda osoba zdobywa coraz większą pewność, że dopnie swego. W ten sposób nie uczy się respektowania zakazów i wydaje mu się, że wszyscy będą mu ustępować.
W sytuacji, gdy rodzice wciąż zmieniają zdanie, dziecko zaczyna tracić orientację w tym, co dobre a co złe. Nie potrafi przewidzieć, co spodoba się rodzicowi, boi się popełnienia jakiegokolwiek błędu. Wykształca się duże poczucie zagrożenia i niepewna osobowość.
Różniące się metody wychowawcze doprowadzają do tego, że dziecko zaczyna bardzo szybko manipulować rodzicami. Zazwyczaj matka, osoba przyzwalająca i nie stawiająca żadnych granic, boi się, że gdy zacznie być wymagająca w stosunku do dziecka, straci jego poparcie i miłość. Swoją łagodnością chce kupić sobie dziecko. Postawa ojca różni się od postawy matki, z czego powstają konflikty. Rodzice nawet nie próbują się między sobą porozumieć i tkwią na obranych pozycjach (Moneta Malewska, 2001). Każdy członek rodziny przyjmuje odpowiednią dla siebie rolę, w której funkcjonuje: prześladowcy, ratownika lub kozła ofiarnego. Jak pisze Rogala-Obłękowska (2002) „w tych rodzinach zaburzone są najczęściej interakcje w systemie małżeńskim, co jest źródłem nierozwiązanego konfliktu grożącemu rozpadem rodziny. Rodzina jako system uruchamia więc mechanizmy homeostatyczne umożliwiające jej przetrwanie, dążąc do wyciszenia tego konfliktu. (…) Jednym ze sposobów jest branie narkotyków przez dziecko”. Jak wskazuje „Homeostatyczny model rodziny narkomańskiej” Stantona (Stanton, 1977, 1978, 1979, 1984, za: Gaś, 1994), wtedy właśnie rodzice przenoszą uwagę na narkomanię dziecka, aby w bezpieczny sposób uciec od swoich problemów. Narkoman staje się swego rodzaju zbawcą, gdyż problem narkomanii dla rodziców jest o wiele łatwiejszy niż kłopoty związane z rozpadem rodziny.
Gdy niebezpieczeństwo rozpadu rodziny mija, narkoman może przestać brać narkotyki. Jednak, gdy młoda uzależniona osoba, zaczyna podejmować próby usamodzielnienia się i odnosi swoje nierzadko pierwsze sukcesy, wówczas rodzina zaczyna odbierać to jako zagrożenie jego odejściem. Pojawia się więc kolejny kryzys w rodzinie, który z powrotem pcha dziecko w samodestrukcyjne zachowania związane z uzależnieniem, a tym samym minimalizuje konflikt między małżonkami i skupia ich uwagę na dziecku. Niepowodzenia w życiu narkomana działają stabilizująco i podtrzymująco na zawartość rodziny.
Duży wpływ na skrzywienie osobowości dziecka ma również niedocenianie jego możliwości. Gdy rodzice nie dają dziecku szansy na wypróbowanie jego możliwości, prawa do popełniania błędów, zabijają w nim poczucie odpowiedzialności za siebie i własne czyny. Wysoka samoocena, poczucie wartości i wiara we własne siły u dojrzewającej osoby jest wręcz nikła. W sytuacjach trudnych osoby te najchętniej wycofują i stają się bierne.
Kolejnym mechanizmem podtrzymującym uzależnienie młodej jednostki w rodzinie jest poczucie winy, jakim obdarzają ją rodzice. Dziecko jest obwiniane za wszystko, co złe, tym samym nie dostrzegając winy w sobie – czyli rodzicu. W końcu młoda osoba zaczyna przyjmować taką postawę i „dawać powody”, by cała wina faktycznie leżała po jej stronie, np. poprzez branie narkotyków (Moneta Malewska, 2001).
Dysfunkcjonalne rodziny mają wykształcony specyficzny rodzaj granic wewnątrz systemu, szczególnie pomiędzy podsystemem małżeńskim a podsystemem rodzeństwa. Prawidłowo funkcjonująca rodzina posiada wyraźne granice podsystemu rodzicielskiego, czyli jest jasno wyodrębniony i oddzielony od podsystemu rodzeństwa (rodzice pełnią kontrolną rolę i są autorytetem dla swych dzieci). Jak zauważył Muisener „granice rodziny to są jej emocjonalne ściany i drzwi” (Muisener, 1994, za: Rogala-Obłękowska, 2002). Można wyodrębnić dwa rodzaje granic: splątane, zbyt przepuszczalne, zatarte, niejasne i nieprzepuszczalne, niezwiązane, sztywne.
- Granice określane przez Minuchina (1975, za: Paraj i Rostowski, 2003) jako splątane są niejasne i nie ma w nich wyraźnego zróżnicowania poszczególnych grup (są zbyt przepuszczalne pomiędzy podsystemami). Powoduje to, że między członkami jest za mały dystans oraz nie ma miejsca na intymność. Występuje spore zamieszanie dotyczące funkcji, pozycji, odpowiedzialności – wszyscy są sobie równi i mają takie same prawa. Widoczny jest brak tolerancji na różnice między członkami grupy. W okresie dojrzewania utrudniony jest proces indywiduacji, poprzez dominację silnego poczucia przynależności grupowej.
- Granice nieprzepuszczalne bądź sztywne mają miejsce wtedy, gdy utrudnione jest lub wręcz niemożliwe porozumiewanie się poszczególnych podsystemów (dzieci – rodzice), bądź systemów (rodzina – otoczenie). Takie rodziny, nawet na sytuacje rzeczywiście zagrażające nie reagują. W trudnych sytuacjach, członkowie systemu są ciągle narażeni na brak wsparcia i pomocy ze strony bliskich. Nie odczuwają przynależności i lojalności rodzinnej. Utrudniony przepływ informacji prowadzi do małej spójności rodziny. Dzieci w takich rodzinach nie uczą się odpowiedzialności za innych, czują się samotne, bez opieki, ciepła i wrażliwości, jakie powinny otrzymywać od najbliższych (Paraj, Rostowski, 2003; Rogala-Obłękowska, 2002).
Nieefektywna komunikacja wewnątrzrodzinna jest również czynnikiem przyspieszającym i podtrzymującym zaangażowanie dziecka w narkotyki. W tych patologicznych systemach komunikacja charakteryzuje się sztywnymi i dysfunkcjonalnymi wzorami. Przejawem tego są informacje o charakterze ogólników bez komunikatów wprost. Wypowiedzi często są przerywane, dokańczane za innych, bez utrzymywania kontaktu wzrokowego (Rogala-Obłękowska, 2002). Dominuje ubogi i jednostronny repertuar uczuć, gdzie przeważają emocje negatywne, takie jak lęk, żal, nieufność, poczucie winy i wstydu oraz złość. Uczucia rzadko są uświadamiane, przeważają komunikaty racjonalne, poznawcze i intelektualne. Wyrażanie emocji przyjmuje postać „wybuchów” i manipulacji. Istnieje przekonanie, że „rodzice kochają swe dzieci”, więc nie trzeba im tego mówić. W tych rodzinach dużym problemem jest także rozmowa o kłopotach, różnych opiniach i poglądach (brakuje elementu dyskusji, argumentacji i zawierania kompromisów). Dość często tworzone są koalicje, np. matka z dzieckiem przeciwko ojcu. Głęboko rozwinięty jest komunikat typu „ty”: oceniający, krytyczny, zawstydzający i oskarżający drugą osobę (Karpowicz, 2002).
Alice Miller (1991) zwraca jeszcze uwagę na poglądy i przekonania, jakie są przekazywane w komunikatach werbalnych bądź niewerbalnych młodemu człowiekowi. Określa je mianem „czarnej pedagogiki”. W przybliżeniu można określić je następująco:
– Dzieci są tylko dziećmi i nie zasługują na szacunek.
– Poczucie własnej wartości i wysokiej samooceny jest dla dziecka szkodliwe, gdyż wpędza je w poczucie dumy.
– Silne uczucia, czułość, delikatność i okazywanie miłości są dla dziecka szkodliwe.
– Rodzice zawsze mają rację.
Wszystkie wymienione czynniki występujące w patologicznych rodzinach, mogą przyspieszać, podtrzymywać i utrwalać uzależnienie młodego człowieka.
Idealizacja dzieciństwa i rodziców a uzależnienie od narkotyków
Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa mają swe odzwierciedlenie w późniejszym życiu i funkcjonowaniu jednostki. W „Teorii percepcji środowiska rodzinnego” Streita z 1978, istnieje bezpośredni związek między zachowaniem patologicznym dzieci, a dokonywaną przez nich percepcją środowiska rodzinnego. Jak twierdzi autor percepcja dzieci dotycząca postaw rodzicielskich, rodzicielskiego wsparcia emocjonalnego i miłości, ich cech oraz interakcji rodzinnych, jest zupełnie inna od tej, którą posiadają rodzice i osoby z zewnątrz. Streit uważa, że rzeczywistość istnieje tylko w oczach osoby, która ją posiada (Gaś, 1994).
Największy wpływ na kształtowanie swojego obrazu u dziecka mają rodzice. Na podstawie ich ocen, czy dziecko jest dobre czy nie, młoda jednostka uczy się oceniać własne zachowanie. To czy i w jaki sposób rodzice wyrażają swą aprobatę bądź dezaprobatę, wpływa na uświadomienie sobie przez dziecko, czy jego zachowanie jest słuszne czy nie. Rodzice poprzez ocenę dziecka nadają mu pewne „etykietki”, które ono wpisuje w siebie jako swoje cechy, a także dostarczają mu pewnych, określonych wzorów do identyfikacji, które wbudowuje w swój obraz (Misiewicz, 1999). Jak zauważył Khantzian (1995, s. 11-12), młode osoby uzależnione „mają tendencję do sięgania po narkotyki i uzależniania się od nich głównie z powodu poważnego osłabienia ego i zaburzeń poczucia „ja”, co obejmuje trudności w sferze obrony przed popędami i emocjami, umiejętności dbania o siebie, tolerowania stanu zależności i zaspokajania potrzeb”. Na wszystkie te zaburzenia mają ogromny wpływ rodzice, ich postawy, oceny, postępowanie w stosunku do dziecka i system wartości, jaki wyznają.
Należy zatem zadać podstawowe pytanie:
Jak to się dzieje, że osoby uzależnione od narkotyków, z dużymi deficytami wyniesionymi z domu rodzinnego, idealizują swoich rodziców, a do sprawców swych wczesnodziecięcych urazów odnoszą się ze zrozumieniem i wyrozumiałością?
W próbie odpowiedzenia na to pytanie, pomocne okazały się poglądy Alice Miller na temat sposobów wychowawczych i ich skutków w późniejszym życiu człowieka. Powołując się na autorkę, można stwierdzić, że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa często pozostają ukryte i nieuświadomione. Właśnie tam można odnaleźć zrozumienie dla całego późniejszego życia człowieka. „Wyparcie doświadczonych w przeszłości krzywd skłania np. wielu ludzi do niszczenia zarówno życia innych, jak i własnego” (Miller, 1994). Jak zauważa autorka u dziecka poczucie własnego „ja” nie jest jeszcze dostatecznie uformowane. Wprawdzie młoda osoba będzie wiedziała, że była bita, karcona, opuszczona i zaniedbywana, jednak nie będzie sobie uświadamiała spowodowanego tym własnego cierpienia, bo jak mówili rodzice – „to wszystko dla dobra dziecka” (Miller, 1999). W ten sposób wiedza dziecka wzbogaci się o przekonanie „jestem zły”. Rodzice pozostają osobami wyidealizowanymi a doznane krzywdy i przykrości traktowane są jako konieczność. Te dzieci nie mogą nienawidzić swoich rodziców, ponieważ boją się, że utracą ich miłość, a także nie chcą ich nienawidzić, bo ich kochają. Maltretowana Christiana F., tak opisuje swój stosunek do ojca: „Nigdy go przecież nie nienawidziłam, ja się go tylko bałam. No i zawsze byłam z niego dumna. Bo kochał zwierzęta i miał taki ekstra wóz, porsche z 62 roku. (…) Ojciec był fantastyczny. Zauważyłam, że na swój sposób mnie kocha” (Herman i Rieck, 1990). Tolerancja dziecka nie zna granic, jest zawsze wierne, dumne z rodziców, gotowe wszystko wybaczyć, zapomnieć, wziąć na siebie winę i nie czuć nienawiści. Herman (1998) mówi tu o identyfikacji z agresorem czy dysocjacji. Pozwala to dziecku na poradzenie sobie z nadużyciami, przemocą fizyczną i psychiczną, jakie zostały skierowane w jego osobę, jednocześnie chroniąc i „usprawiedliwiając” sprawcę. Często to właśnie dziecko przypisuje sobie winę za akty agresji, np. bo było nieposłuszne, marudne, podłe czy głupie.
Utożsamianie z agresorem pomaga też w wyzbyciu się słabości, jak również pozwala na poczucie się silnym cudzym kosztem, np. poprzez bicie, znęcanie i maltretowanie młodszych i słabszych. Ta nieczułość na cierpienia z własnego dzieciństwa, doprowadza do bycia nieczułym także na cierpienie innych (Miller, 1999).
Zdarzenia z dzieciństwa, uznanie i podejście rodziców, dziecko może podzielić na dwie struktury. Pierwszą z nich jest wiedza jawna, w której ocenie poddani są rodzice oraz dzieciństwo. Dziecko obdarowuje swych rodziców niezwykłymi walorami, wykazuje im podziw, wdzięczność i szacunek. To tutaj działania przemocy i odrzucenia ukryte są pod fasadą mitu szczęśliwego dzieciństwa (rodzic pragnie mojego dobra i szczęścia), gdzie dziecko rezygnuje z ufania własnym doświadczeniom a zawierza innym. W systemie wiedzy jawnej znajdują się także informacje dziecka na własny temat, typu: „to wszystko moja wina, gdyby nie ja sprawy miałyby się lepiej”, „rodzice tak się dla mnie starają, a ja wciąż przysparzam im problemów”, „jestem niewdzięcznikiem i nieudacznikiem”. Druga struktura to wiedza utajona, w której kryją się doświadczenia dziecka, takie jak: poczucie zranienia i odrzucenia, brak wsparcia, miłości i zaspokojenia jego potrzeb. W tej wiedzy zapisane zostają również doświadczenia przemocy. Dziecko będzie wypierało i minimalizowało przykre zdarzenia, jakich doznało od rodziców. Raczej wybierze rozpaczliwe osamotnienie i wyparcie się swych uczuć, niż obrzuci winą i naskarży na rodziców. Wiele z tych czynników nigdy nie przejdzie do struktur wiedzy jawnej, co doprowadzi do dużego rozdźwięku pomiędzy obiema strukturami. Na czele tak ustalonego porządku w dorosłym życiu, gdzie wcześniej brakowało kontaktu z własnym doświadczeniem, stoi mit szczęśliwego dzieciństwa i idealizacja rodziców (Ziółkowska-Maciaszek, 2001).
Photo by Elina Krima from Pexels
Joanna Krężołek